reklama

Historia małżeńska - recenzja

zdjęcie: Historia małżeńska - recenzja / pixabay/4261357
Historia małżeńska, a zatem oczko w głowie chmary tegorocznych nagród filmowych, kończy się optymistyczną nutą - pomimo dzielących różnic, bohaterowie dictum, tytułowi poślubieni odnajdują się w ciepłej i ludzkiej chwili. (Boć ów chwili towarzyszy ponadto halloween, a w tle kręcą się beatlesi, chciałoby się niemal powiedzieć, za słowami utworu popularnego, angielslkiego zespołu „here comes the sun”). Albowiem czułość eskortuje wypowiedź od początku do końca, summa summarum można toteż orzec: Historia małżeńska to historia... miłosna. Jako, iż film orbituje naokół rozwodu, rzecz to osobliwa; i dobrze.
REKLAMA
Tekst zdradza elementy fabuły

Inaczej niż dotychczasowy reżyserski oraz scenariuszowy highlight filmowej twórczości Noah Baumbacha - Frances Ha, Historia małżeńska jest obrazem... dosyć długim. Kluczowym, wynikającym z tego następstwem nie jest wszak defekt; wprost przeciwnie: składające się na całość - liczne, niekończące się rozhowory, czy przemyślenia, są  gargantuicznym plusem dziełka.

I tak pierwsza perspektywiczna część Historii małżeńskiej akompaniuje już samemu początkowi filmu. W niej to protagoniści obrazu, a zatem Charlie (Adam Driver) i Nicole Barber (Scarett Johannson), na apel małżeńskiego mediatora odmalowują swój wzajemny, głównie pozytywny, wizerunek. W tymże pełnym zrozumienia, serdeczność, jak również filuterności fragmencie, zaznaczona zostaje nostalgiczna aura całej wypowiedzi. Aczkolwiek Baumbach nie unika bowiem ukazywania chwil gniewu, podłości czy zazdrości w relacji Barberów, poszukuje, nade wszystko, przebłysków dobra. Co istotne, przedłużeniem zamiarów reżysera jest także soundtrack Randy Newmana. Boć towarzyszącej filmowi muzyce blisko do tej choćby z serii Toy Story, wspomniana aura zostaje przez nią wzmożona.

Jak wspomniałem, oprócz małych, ciepłych momentów, Historia małżeńska mieści w sobie takoż niewątpliwy pokład mroku. Choć oboje bohaterów filmu to ludzie wykształceni oraz wyrafinowani (Charlie jest wręcz, raz po raz, nazywany geniuszem), zachowaniu obojga można wiele zarzucić. Meritum konfliktu pary jest zaś najlepiej wyłożone w dziesięciominutowej ich rozmowie, w drugiej połowie obrazu. (Kością niezgody okazują się ambicje zawodowe)... W dodatku, gdyż świetnie napisanym, a także zagranym argumentom, obu stronom asystują wielkie emocje: krzyk i łzy. Owa scena dyskusji, jest tour de force obrazu.

Poza byciem ekspedycją w głąb ludzkich emocji, Historia małżeńska rzuca snop światła w stronę świata biznesu rozwodów w Los Angeles. Nawiasem mówiąc, w rękach zdolnego komedianta, à la Mel Brooks czy Evelyn Waugh, ów temat składniowy mógłby posłużyć za bezmierne źródło niezłych dowcipów - bohaterom filmu Baumbacha daleko wszak do śmiechu. Ponieważ w grę wchodzi opieka nad ukochanym synem - Henrym, zarówno Charlie, jak i Nicole decydują się zatrudnić prawników. Każda scena z nimi jest znów małą perełką obrazu. Symultaniczne tolerancji, bezbrzeżne wyrachowanie protektorów buduje, albowiem - nie na żarty, abstrakcyjny, nieznośny charakter rozstania. Poniekąd w świecie LA wszystko jest do przodu: ucywilizowane - owy parawan pozorów łatwo atoli przewrócić.

Oglądając Historię małżeńską nie da się nie zauważyć, iż personalna sympatia jej reżysera grawituje w stronę Charliego. Wraz z upływem kolejnych minut trwania dictum staje się to coraz bardziej odczuwalne. Ukazywany częściej, megalomański, lecz melancholijny młody mężczyzna przejmuje bowiem kontrolę nad narracją. Jako że Nicole jest postacią o innym obliczu - szybciej przychodzi jej akceptacja rozłąki - owy zabieg twórczy jest wszak akceptowalny. Dla Nicole, ich historia małżeńska kończy się po prostu znacznie wcześniej.

Reżyseria, dialogi oraz aktorstwo w Historii małżeńskiej są popisowe. W gruncie rzeczy wypowiedź Baumbacha jest więc jednym z najlepszych i najciekawszych amerykańskich filmów 2019 roku. I choć współtwórca De Palmy sprawnie manipuluje widzem przez jego pełną liryzmu wizję świata - bardziej świadomie lub mniej - przebija się takoż niejasne światło szaleństwa. Jak napisał Proust w Uwięzionej: „[...] miłość jest chorobą nieuleczalną, jak owe skazy, w których reumatyzm folguje jedynie po to, aby ustąpić miejsca migrenom epileptoidalnym”. I dlatego owe niejasne światło, jak to ciepłe, jest także mile widziane.
 
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Łódź
5.9°C
wschód słońca: 07:45
zachód słońca: 15:36
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Łodzi

kiedy
2024-12-22 19:00
miejsce
Teatr Komedii Impro w Łodzi scena...
wstęp biletowany
kiedy
2024-12-26 17:30
miejsce
Teatr Komedii Impro w Łodzi scena...
wstęp biletowany
kiedy
2024-12-27 20:00
miejsce
Teatr Komedii Impro w Łodzi scena...
wstęp biletowany
kiedy
2024-12-28 16:00
miejsce
Teatr im. Stefana Jaracza, Łódź,...
wstęp biletowany