Podczas otwartego spotkania D. Tuska z kobietami nie dopuszczono do głosu trzech konserwatystek
Znana łódzka społeczniczka, która od lat pomaga kobietom w trudnej sytuacji życiowej, Agnieszka Wojciechowska van Haukelom z Iwoną Rasałą i Justyną Łuczyńską, chciały zapytać o przyszłość polskich kobiet z perspektywy KO.
"Chciałyśmy zapytać, o jakie prawa kobiet, oprócz aborcji i in vitro, walczy Koalicja Obywatelska między innymi w Łodzi, bo przede wszystkim te prawa akcentują w przestrzeni publicznej działacze KO - powiedziała PAP Wojciechowska van Heukelom. "Nie dopuszczono nas do głosu" - podkreśliła. "Spotkanie było otwarte i dostępne dla wszystkich chętnych, a wchodząc bez przeszkód myślałyśmy, że możemy zapytać przewodniczącego Tuska, jak widzi przyszłość wszystkich polskich kobiet, nie tylko sympatyczek KO" - zaznaczyła dodając, że jako bezpartyjna konserwatystka startuje z łódzkiej listy PiS a Rasała i Łuczyńska też są na tej liście.
Społeczniczka zwróciła uwagę, że w spotkaniu "Kobiety na wybory" wzięły udział panie z całej Polski. "W pierwszej części swojego przemówienia przewodniczący Tusku wskazywał, że +do wywalczenia są ciągle podstawowe prawa i wolności kobiet w Polsce+, ale niestety, nie mogłyśmy - w ramach wolności kobiecych - poruszyć interesujących nas kwestii" - ubolewała Wojciechowska van Heukelom.
Zaznaczyła, że w Łodzi kobiety są w bardzo złej sytuacji, a miastem kieruje przecież partyjna koleżanka Donalda Tuska. "W Łodzi, zarządzanej przez 13 lat przez kobietę, prezydent Hannę Zdanowską i dwie inne kobiety piastującymi funkcje jej zastępczyń, kobietom, żyje się bardzo źle. Nikt nie myśli o samotnych matkach, nie ma instytucji miejskiej, w której mogłyby się schronić". "Miasto nie ma też pomysłu, jak pomagać kobietom skrzywdzonym przemocą domową" - wskazała Wojciechowska van Heukelom. "Nie dostałyśmy szansy na wyartykułowanie tych problemów w obecności pana Tuska i siedzącej na widowni prezydent Zdanowskiej" - podsumowała.
Na początku spotkania, jeszcze zanim oddano głos działaczkom i sympatyczkom KO, Donald Tusk dał mikrofon dwóm emerytowanym podinspektorom policji z Łodzi. "Legenda policji Jarosław Berger i lider związków zawodowych policji w regionie Krzysztof Balcer. Panowie, wiem, że chcecie coś powiedzieć w imieniu polskich policjantek i policjantów" - zapowiedział emerytowanych funkcjonariuszy przewodniczący PO. "Przyszedłem tutaj, aby w imieniu moich koleżanek i kolegów podziękować panu premierowi za słowa, które niedawno pan powiedział o policjantach i funkcjonariuszach służb mundurowych na spotkaniu w Płocku" - zwrócił się do Donalda Tuska szef NSZZ Policjantów województwa łódzkiego podinsp. Krzysztof Balcer, wieloletni policyjny negocjator. "Szanowni państwo, to prawda, my jesteśmy normalni, my chcemy normalnie służyć" - powiedział. "My bardzo prosimy, żeby odpolitycznić policję, prosimy, żeby odpolitycznić inne służby" - zaapelował na spotkaniu z szefem KO podinsp. Balcer.
Drugi z emerytowanych funkcjonariuszy, nazwany przez Tuska "legendą policji", to podinsp. Jarosław Berger. Zaczynał służbę jeszcze w Milicji Obywatelskiej, a w latach 90. ub. w. był rzecznikiem KWP w Łodzi. Wówczas to Berger występował w obronie swoich szefów, którzy 1 maja 1997 r., w trakcie wizyty w Łodzi ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Leszka Millera, wydali rozkaz zatrzymania protestującej prawicowej młodzieży, a potem - na placu Wolności w Łodzi - policjanci nie zatrzymali lewicowych aktywistów, którzy pobili dziennikarzy.
Berger był trzykrotnie wybierany na radnego z list SLD. Kilkanaście lat temu zapisał się do SLD. Odszedł z partii w 2016 r. Berger był doradcą wieloletniego barona SLD, a obecnie "jedynki" na sejmowej liście KO w Łodzi, posła Dariusza Jońskiego, na którego konferencjach prasowych jest do dziś często widywany. Podczas wtorkowego spotkania kobiet z Tuskiem, Berger wspominał swoją służbę w policji. "Czy rządziła prawica, czy lewica, zawsze staliśmy na straży prawa" - zapewnił. "To, co dzieje się dzisiaj, kiedy komendant główny strzela z granatnika, a jego podwładni wciągają do radiowozu bezbronne kobiety, to czas, kiedy trzeba powiedzieć, że to się już kończy. Od teraz przyrzekamy wam, że policja znowu będzie bronić słabszych" - powiedział emerytowany podinsp. Berger podczas spotkania łódzkich kobiet z Donaldem Tuskiem. (PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
hub/ mir/